Od czego się zaczyna…
Stan zakochania – jak powszechnie wiadomo – nie trwa wiecznie i musi się skończy. Dlaczego więc, tak trudno nam się rozstać z tym stanem i wejść w kolejny etap związku z nadzieją i radością?
Zakochanie to stan, w którym w wyniku działania wielu substancji chemicznych, nie pracuje obszar mózgu odpowiedzialny za krytyczne myślenie względem ukochanej osoby. Gdy myślimy, patrzymy, przebywamy z wybrankiem(ką) widzimy wspaniałą osobę, bez wad lub „prawie bez wad”. Idealizujemy – czyli patrzymy przez przysłowiowe różowe okulary. Ta idealizacja jest niezbędna aby w ogóle stworzyć z kimś parę. Gdybyśmy od początku znali prawdę na swój temat, wiedzieli jacy jesteśmy, to prawdopodobnie w ogóle nie zdecydowalibyśmy się tworzenie związków.
Ewolucja wyposażyła nas w mechanizm zakochania – aby gatunek mógł przetrwać. Nie wyposażyła nas niestety w wiedzę jak przetrwać w związku po okresie zakochania. Dodatkowo w ostatnich dekadach znaczenie wydłużyła się długość ludzkiego życia. To jeden z czynników, powodujących ,że stale zwiększa się liczba rozwodów, już co trzecie małżeństwo się rozpada. Wchodząc w związek, jesteśmy zakochani, nie da się wtedy trafnie ocenić czy za 10, 20, 40 lat – nadal będziemy szczęśliwymi przy boku wybranka(ki).
Nieprawdziwe przekonania oraz nierealistyczne oczekiwania
Każdy z nas wchodząc w związek lub żyjąc w nim już jakiś czas nosi sobie szereg przekonań dotyczących siebie samego, partnera oraz związków – swojego oraz innych ludzi. Przekonania te częściowo są nieuświadomione, pochodzą z naszych domów rodzinnych, ukrytych przekazów rodzinnych ale także ze środowiska, kultury, mediów. W gabinecie terapeutycznym podczas pracy z parami, łatwo zauważyć powtarzające się przekonania.
Wielu z nas myśli o samych sobie w bardziej pozytywny sposób, niż o partnerze. Często cechy, które na początku relacji nas przyciągały, powodowały zachwyt – na dalszych etapach są spostrzegane jako wady, przy czym obwiniany partnera o te wady i oczekujemy ich zmiany. Rodzina partnera lub poszczególni jej członkowie są postrzegani wrogo, negatywnie, częściowo obwiniani za problemy pary. Częste porównywanie się do innych osób lub par – postrzeganych jako bardziej udane, bardziej się kochające. Oczekiwanie, że związek nas uszczęśliwi – lub obwinienie partnera(ki) za depresje, stany lękowe lub inne niepowodzenia. Oczekiwanie od związku, że będzie podobny do związku moich rodziców (wybierając tylko jego pozytywne aspekty). Oczekiwanie od związku udanego życia intymnego – uwzględniając przede wszystkim swoje potrzeby, marzenia, fantazje. Oczekiwanie od związku życia na odpowiednim statusie materialnym, towarzyskim, rekreacyjnym – uwzględniając głównie swój temperament, potrzeby społeczne, ulubione formy aktywności. Oczekiwanie od partnera(ki) zaangażowania lub jego braku w życie domowe, prowadzenie gospodarstwa, wychowywanie dzieci. Potrzeba bycia docenianym, komplementowanym, obdarowywanym czułością – w swoim rozumieniu. Potrzeba dobrej komunikacji – oczywiście za strony partnera.
Nasze nieprawdziwe przekonania na temat związków, determinują nasze postawy i zachowania względem partner(ki). Gdy związek zaczyna się psuć, przestajemy czuć się szczęśliwi, pojawiają się konflikty – jesteśmy przekonani, że słuszność jest po naszej stronie. Mimo, że często deklarujemy, że to oboje partnerów powinno nad sobą pracować, oczekujemy tego „bardziej” od drugiej osoby. Trudno dyskutować, ze stanowiskiem – że „ja jestem ok, staram się jak mogę – to Ty powinieneś(aś) zmienić…” Taką postawę można określić jako niedojrzałą, nierealistyczna i gwarantującą niepowodzenie w każdym związku. Często dylemat odejść czy zostać i się męczyć – jest rozwiązywany poprzez to pierwsze rozwiązanie.
Dlaczego to takie trudne
Długość życia ludzkiego oraz pomieszanie aspektu romantycznego z funkcjonalnym związku, przemiany społeczno-ekonomicznie oraz emancypacja kobiet często nie pozwalają na utrzymanie związku na satysfakcjonującym poziomie. Jeśli się zastanowić nad historią ludzkości należy zauważyć, że w przeszłości związek miedzy kobietą a mężczyzną spełniał funkcje społeczne, ekonomiczne, kulturowe, prokreacyjne. Rodzina funkcjonowała jako podstawowa komórka społeczna, której zadaniem było zrealizowanie ekonomicznej i społeczno-religijnej polityki rodzin pochodzenia. Dopiero w XIX wieku miłość romantyczna zyskała na znaczeniu i popularności – nie słabnącej do dzisiaj. Kłopot polega na tym, że miłość romantyczna zasadza się na stanie zakochania – więc z definicji musi się zakończyć. Niestety nie chcemy przyjmować tego faktu do wiadomość. Nieświadomie ulegamy przekazowi, który niesie kultura, sztuka oraz media.
Miłość dojrzała – polegająca na przyjaźni, partnerstwie, tolerancji i akceptacji – nie jest popularna. Często patrzymy na małżeństwa swoich rodziców oceniając je jako nieudane – a jednak to one przetrwały próbę czasu. Często pragniemy dla siebie innego związku – niż ten negatywny, obserwowany u rodziców – tylko pytanie czym chcemy go zastąpić.
Nauka przez modelowanie
Nikt nas nie uczy jak żyć w dobrym związku, nikt nas nie uczy jak rozpoznawać – czy partner(ka) są tymi właściwymi dla nas osobami. Nikt nas nie uczy w sposób świadomy, zaplanowany, strategiczny bo w rzeczywistość uczeni jesteśmy od urodzenia ale w sposób nieświadomy. Dom rodzinny a potem środowisko rówieśnicze, książki, filmy, życie innych – które teraz z łatwością można obserwować nie wychodząc w domu – są ukrytymi wzorcami z których budujemy obraz miłość za którą tęsknimy i której pragniemy.
Porównujemy własne doświadczenia do sprzedawanych nam wzorców „miłości romantycznej”, „miłości totalnej”, zmysłowych uniesień, metafizycznej komunikacji. Wtedy nasz związek wypada blado i nieudolnie. Budzi to frustrację, złość, niezadowolenie i często przenosimy je naszą relację.
Otoczenie lub nasza indywidualna historia tworzą i utrwalają niekorzystne przekonania o drugiej płci. Mówimy o kryzysie męskości, zagubieniu, zmianach w pojmowaniu roli męskiej i kobiecej. Kobiety stały się niezależne finansowo, bardziej zaradne, przedsiębiorcze, przebojowe – mimo tego nie zniknęły tęsknoty do poczucia bycia „księżniczką”, bycia stawianą na piedestale czy traktowanej szarmancko. Pragną aby mężczyzn angażował się w dom, odpowiednio zarabiał, był ambity i jednocześnie empatyczny, spokojny, patrzył pożądliwe i tworzył atmosferą potrzebną do uprawiania seksu a jednocześnie rozumiał zmęczenie, brak chęci czy potrzeb. Współczesne kobiety czują się nierozumiane, samotne i przeciążone sprawami związku i domu. Mężczyźni również pragną zrozumienia, tolerancji dla ich wad i afirmacji ich starań, chęci i wysiłków aby w związku, rodzinie żyło się lepiej. Chcą się angażować w dom i obowiązki – jednak ciągła krytyka i niezadowolenie partnerek ich zniechęca. Stąd już tylko malutki kroczek do konfliktów, napięć, rozpadu związku.
Ludzie wpadają w złość, frustrację, oddalają się od nas, gdy przestajemy ich akceptować takimi jakimi są. Traktujemy często partnerów jak „projekt” polegający na ciągłym wymaganiu i ciągłym ulepszaniu. Wysyłamy sygnały, a czasem komunikujemy wprost nie zważając na uczucia drugiej osoby: „to jest w Tobie niedobre, to powinieneś(aś) zmienić, powinnaś(eś) się zachowywać tak a nie tak…” Za tym niezadowoleniem z partnera(ki) często kryje się niezadowolenie z samego siebie. Trudno rozumieć i znosić własne uczucia, dlatego nieświadomie przypisujemy je innym. Staramy się dopasować partnera do własnych potrzeb, wizji i oczekiwań. Uważamy, że nasz punkt widzenia jest obiektywny i prawidłowy. Ze zdziwieniem i złością reagujemy – gdy nie chcą się nagiąć do naszej woli aby nas uszczęśliwić.
Aby żyć długo i szczęśliwie….
Podstawą udanego związku jest szacunek między partnerami. Jeśli partnerzy się szanują to potrafią się słuchać, są zaangażowani, okazują sobie troskę i zainteresowanie. Ważne aby się lubić i przyjaźnić. Gdy emocje powodujące zauroczenie, zakochanie miną – pozostanie tylko więź z partnerem(ką), dzięki której można ustalać i respektować wspólne zasady, wzajemne potrzeby i oczekiwania. Ale to ciężka i żmudna praca. Dobry związek nie jest wynikiem miłość. Dobry związek to nagroda dla partnerów za ciężką pracę przede wszystkim nad samym sobą. Naszym zadaniem jest kochać i akceptować innych takimi jakim są. Każdy ma prawo być sobą – a nie wcieleniem cudzych wyobrażeń.
W ramach pracy nad samym sobą i dobrą relacją trzeba przede wszystkim pokochać i zaakceptować samego siebie.